Mat.4: Jawne Działanie

Po za tym – już zupełnie z historycznego punktu widzenia – Galilea i jej okrąg to były ziemie pogardzane przez resztę Izraela z powodu ich separacji od społeczeństwa Izraelskiego. Byli dość zacofanymi ludźmi przede wszystkim pod względem religijnym. Mieli swoje własne wierzenia i zabobony, byli być może bardziej grzeszni niż inni. Jednakże, proroctwo kieruje Jezusa właśnie w te tereny, gdyż to właśnie Ci ludzie mieli podatne serca na słuchanie nauk Syna Bożego? Ci wielcy ludzie Izraela, poważani przełożeni ludu i członkowie Rady Najwyższej – oni wszyscy uważali się za prawdziwie bogobojnych i godnych naśladowania. Pozostałych – a tym bardziej „Galileę pogan” – uważali za ludzi drugiej i dalszych kategorii. Wbrew pozorom to właśnie na tym terenie Jezus powołuje aż 4 swoich apostołów. Dlaczego Ci ludzie – nie tylko powołani apostołowie – byli skorzy do słuchania poselstwa ewangelii? Ap. Paweł tłumaczy tą zależność: „Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, Ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, I to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, Aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym” (1 Kor. 1:26-29).

W tym okręgu znajdowali się tak wartościowi dla Królestwa Bożego ludzie, że Jezus chodząc po tych terenach powołał swoich pierwszych czterech uczniów, po dwóch braci: Piotra i Andrzeja jako pierwszych, a w niedalekim odstępie czasowym Jana i Jakuba, również braci. Specyfika tych powołań była za pierwszym i drugim razem niemalże identyczna. Pierwsza i druga dwójka została zastana przy tej samej pracy, wszyscy byli rybakami, wszyscy bez zastanowienia poszli za Jezusem.

Patrząc na ten opis widać od razu, że były to osoby szczególne. Mateusz nie opisuje, żadnego sprzeciwu ze strony przyszłych apostołów, żadnych pytań czy wątpliwości. Na wezwanie Jezusa natychmiast odpowiadają porzucając swoją dotychczasową pracę. „A [Jezus] idąc wzdłuż wybrzeża Morza Galilejskiego, ujrzał dwu braci: Szymona, zwanego Piotrem, i Andrzeja, brata jego, którzy zarzucali sieć w morze, byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za mną, a zrobię was rybakami ludzi! A oni natychmiast porzucili sieci i poszli za nim. I odszedłszy stamtąd dalej, ujrzał innych dwu braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata jego, którzy wraz z ojcem swoim, Zebedeuszem, naprawiali w łodzi swoje sieci, i powołał ich. A oni zaraz opuścili łódź oraz ojca swego i poszli za nim” (Mat. 4:18-22).

Można by się zastanowić, czy aby na pewno taka postawa była chwalebna. Zostawili swoją prace, w drugim przypadku ojca imieniem Zebedeusz i poszli za Jezusem. A gdzie troska o swoje rodziny – z pewnością je mieli – gdzie odpowiedzialność za swoich bliskich? Otóż nie możemy powiedzieć, że przyszli apostołowie porzucili swe rodziny i więcej już do nich nie wracali, ale możemy powiedzieć, że nie skupiali się na sprawach doczesnych. Z pewnością otoczyli troską swoje rodziny i starali się zapewnić im godny byt, ale nie luksusy gdyż wiedzieli że nie to jest największą wartością.

Tym akapitem pragnę zwrócić uwagę na jeden z główniejszych aspektów chrześcijaństwa: należy otaczać troską sprawy duchowe a nie cielesne. Ap. Paweł uczy, że „Jeżeli zatem mamy wyżywienie i odzież, poprzestawajmy na tym” (1 Tym. 6:8); „Ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starania o ciało, by zaspokajać pożądliwości” (Rzym. 13:14). Taką postawę zaprezentowali ci czterej uczniowie. Nie czynili starania o ciało, porzucili swoje ziemskie cele i ambicje i oddali i się służbie Bogu ucząc się od Jego Syna. Taka postawa powinna być reprezentowana także współcześnie przez obecnych uczniów Jezusa. Chrześcijanie nie powinni służyć ciału i ziemskim (doczesnym) wartością, ale na pierwszy plan powinien być wysunięty aspekt duchowy: „(…) Uczyńcie sobie sakwy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej nie ma przystępu, ani mól nie niszczy. Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze” (Łuk. 12:33-34).

Końcowe trzy wersety są jakby podsumowaniem początkowej fazy działalności Jezusa. Jego nauki i działania przyczyniły się do dość dużego rozgłosu w okręgu Galilei, a w późniejszym czasie w całym Izraelu. Galilea liczyły w tym czasie (prawdopodobnie) około 3 milionów ludzi. Tym samym każda nauka i cud dokonany przez Jezusa odbijał się szerokim echem wśród okolicznej ludności. „I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w ich synagogach i głosząc ewangelię o Królestwie i uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc wśród ludu” (Mat. 4:23).

Głoszenie w synagogach wieści o Królestwie miało swoje plusy i minusy. Plusem było to, że było miejsce, gdzie Jezusa z uwagą słuchano i rozważano jego słowa. Minusem to, że wraz ze wzrostem zwolenników rosła niemalże liniowo liczba przeciwników. Ta druga grupa składa się głównie z nauczycieli i przełożonych ludu, gdyż to oni wielokrotnie byli adresatami wielu gorzkich słów. Ponad to, ludzie widząc Jezusa i porównując go z ówczesnymi nauczycielami sami dochodzili do jednoznacznych opinii. „I rozeszła się wieść o nim po całej Syrii. I przynosili do niego wszystkich, którzy się źle mieli i byli nawiedzeni różnymi chorobami i cierpieniami, opętanych, epileptyków i sparaliżowanych, a On uzdrawiał ich” (Mat. 4:24).

Choroby, które były leczone przez Jezusa nie były typu powszechnego, np. przeziębienie, gorączka, czy katar. Były to choroby, na które ówczesna medycyna nie znała lekarstwa. Jest to kolejny powód a zarazem i dowód na wielką sławę, jaką Jezus z pewnością miał. Ponad to, Jezus przychodząc ze swoją misją przyszedł właśnie do tego typu ludności. Do ludzi chorych, pogardzanych i opuszczonych. Ale nie tylko tych, którzy mieli się źle na ciele, ale przede wszystkim do tych którzy byli chorzy na duszy. „(…) Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają; nie przyszedłem wzywać do upamiętania sprawiedliwych, lecz grzeszników” (Mar. 2:17).

Jezus był odpowiedzią na ich rozpaczliwe wołanie do Boga z prośbą o przebaczenie grzechów. Bóg posłał go, aby właśnie przynosił ukojenie dla nich. Nadzieja znalezienia w Jezusie rozwiązania swych problemów powodowała, że za nim nie chodziła grupa ludzi, ale całe rzesze: „I szły za nim liczne rzesze z Galilei i z Dziesięciogrodu, i z Jerozolimy, i z Judei, i z Zajordania” (Mat. 4:25). Miejmy na uwadze fakt, że to był praktycznie dopiero początek misji Jezusa.

Podziel się