U korzeni chrześcijaństwa

Wyjaśnienia tej niepokojącej tezy z pewnością należy szukać w nauce Pisma Świętego. Tylko szczere przyznanie słuszności nauce biblijnej pozwoli nam dokonać podziału natur – duchowej i fizycznej, ziemskiej. Na długo przed narodzeniem sięJezusa żydowscy prorocy zapowiadali przyjście Mesjasza – człowieka, podając nawet szczegóły związane z Jego pojawieniem się. Miał się narodzić z niewiasty, być synem Zakonu i umrzeć za grzechy świata. W tym względzie Jezus musiał być człowiekiem, naturalną, fizyczną istotą ludzką. „Ale tego, który na małą chwilę mniejszym stał się od aniołów, Jezusa, widzimy przez utrapienie śmierci chwałą i czcią ukoronowanego, aby z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował”Hebr. 2:9 (BGd). Wyjaśnienie to jest dobre i wystarczające dla uważnego badacza prawd Bożych. Kościół Katolicki jednak tej nauki nie akceptuje, ponieważ wedle Tradycji Jezus wcielił się w człowieka, aby wypełnić to, co zapowiedzieli prorocy. Odnośnie niewłaściwego zrozumienia tego problemu ap. Jan wyraził się dość jasno: „Wielu bowiem pojawiło się na świecie zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele ludzkim. Taki jest zwodzicielem i Antychrystem”2 Jana 1:7 (BT).

Narodzenie się Jezusa jako istoty ludzkiej oraz dogłębne poznanie tej prawdy ułatwia uporządkowanie spraw związanych z odkupieniem i zbawieniem człowieka. Błąd dotyczący podwójnej natury Jezusa, powstały w łonie chrześcijaństwa, niweczy naukę o okupie oznaczającym równoważność, równowartość ceny za to, co było stracone. Doskonały człowiek Adam stracił życie i doskonały człowiek Chrystus Jezus odkupił to stracone życie. Nie można bowiem zanegować w tym względzie Boskiej ekonomii i logiki rozumowania, że właśnie tylko doskonały człowiek Jezus mógł odpowiadać wartości utraconego w Adamie doskonałego człowieczeństwa. W odkupieńczym dziele człowieka tylko człowiek mógł być brany pod uwagę. Natomiast korzeni odstępczej nauki o wcieleniu się Jezusa w człowieka możemy doszukiwać się w religiach bardzo odległych od chrześcijaństwa. Pogląd taki wciąż istniał w kultach pogańskich. Znajdujemy go w Meksyku przed odkryciem Kolumba, u Azteków i innych narodów. Już Montezuma uwierzył, że Bóg wcielił się w osobę Corteza. Ten pogański pogląd, niestety, przeniósł się do kościołów chrześcijańskich.

Temat dwoistości natury Jezusa nie jest jedynym, który swoje korzenie karmi myślą narodów pogańskich. W miarę szczerego analizowania całości religii świata, słuszność przyznajemy doktrynie mówiącej o podziale natur. Wszyscy, którzy głosili ten czysty, święty, uporządkowany pogląd, byli uważani za heretyków. Myśl Boża, słuszna i logiczna, była i jest zwalczana z całą zaciekłością. Podobnie rzecz się ma z rozumieniem duszy jako iskry bożej światłości uwięzionej w materii. Tematy owe, dość proste na początku, stawały się z czasem pretekstem do snucia coraz bardziej złożonych spekulacji i namiętnych dyskusji. Co się tyczy samego chrześcijaństwa, kiedy jego dogmaty zostały oficjalnie zatwierdzone i w związku z tym raz na zawsze ustalone, dyskusje toczono dalej w różnych kręgach i z różnym nasileniem. Był pewien okres, kiedy nauki o duszy, Trójcy i piekle chciano hermetycznie zamknąć i nie pozwolić na jakąkolwiek negację – powodowało to okresową ciszę, po czym znowu przeciwne poglądy pojawiały się ze zdwojoną siłą. Obecnie Kościół Katolicki nie ma już takiej siły, by skutecznie je zwalczać, więc dostosowuje swoje działania do potrzeb czasu, a dawniejsze ostre polemiki zamienia na ciche dyskusje.

Podziel się