Trzeba w tym miejscu najpierw zadać pytanie, o jaki żywot wieczny chodziło młodzieńcowi. Czy znana mu już była nauka o Niebiańskim Powołaniu, o którym mówi św. Paweł w Liście do Hebrajczyków:.„Przeto, bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego, zważcie na Jezusa, posłańca i arcykapłana naszego wyznania,” (Hebr. 3:1) Wydaje się, że nie. Wobec tego nie mógł pytać o żywot wieczny w Jezusie Chrystusie. Pamiętajmy, że pytający był Izraelitą mocno przywiązanym do Prawa Bożego i na ile mógł, wypełniał go. Odwoływał się zapewne w tym pytaniu do obietnicy, jaką dawał zakon. Było nią życie: „Przepisów moich i praw moich przestrzegajcie. Człowiek, który je wykonuje, żyje przez nie; Jam jest Pan!”(3 Moj. 18:5) Czy jednak zakon spod góry Synaj obiecywał życie wieczne? Jest to trudne pytanie. Jeśli była taka możliwość, to miała ona charakter czysto teoretyczny. Żydzi, tak jak inni ludzie, byli pod wyrokiem śmierci Adamowej, a tej zakon nie zniósł. Jest oczywiste, że jako niedoskonali, nie mogli sprostać wymaganiom prawa w stu procentach. Tylko Nasz Pan, który urodził się pod zakonem, jako nieobciążony grzechem pierworodnym żyd, mógł go wypełnić i zrobił to. W trzydziestym roku życia Pan Jezus został ochrzczony przez Jana i spoczął na nim duch święty w postaci gołębicy. W ten sposób Bóg zamanifestował przyjęcie ofiary Naszego Pana.
Prawo, jakie otrzymał Izrael, zostało m.in. dane ze względu na Syna Bożego. Jezus, poprzez pełne posłuszeństwo zakonowi, objawił zupełną lojalność wobec Boga, a także swoją doskonałość. Dzięki temu mógł stać się Pomazańcem czyli Mesjaszem. Utrzymawszy prawo do życia, które miał od urodzenia, Nasz Pan przy swoim chrzcie mógł je przekazać na rzecz Adama, a w nim na rzecz całej ludzkości.
Tę rozmowę Jezusa z młodzieńcem trzeba ujmować całościowo. Najpierw Nasz Pan, wiedząc, o co pyta młodzieniec, daje mu konkretną i słuszną odpowiedź. Powtórzmy w tym miejscu jeszcze raz, że gwarantem życia wiecznego jest zawsze zupełne wypełnianie wymagań Bożego prawa. O tej Bożej zasadzie mówi właśnie Jezus. Mistrz zarazem wie, że rozmówca nie ma szans osiągnąć żywota za pośrednictwem zakonu. Następnie, gdy dociekliwy młodzieniec dalej pyta, co ma jeszcze zrobić, Jezus przenosi rozmowę na inny poziom. Widząc determinację człowieka w poszukiwaniu życia wiecznego, wynagradza ją i mówi „Jeśli chcesz być doskonały, idź sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, potem przyjdź i naśladuj mnie.” (Mat. 19:21) Ta rada stanowiła zarazem zaproszenie do stania się uczniem Pana. Gdyby została przyjęta, przyniosłaby młodzieńcowi wspaniałą perspektywę życia wiecznego w Niebie (powołanie niebiańskie).
Tak jak wyżej wskazano, celem ostatecznym naśladowania Pana Jezusa w tym wieku jest społeczność z Nim oraz Panem Bogiem w niebie. Ci, którzy decydują się pójść za Jezusem, muszą zrobić wszystko ze swej strony, aby jak najbardziej upodobnić się do swego Mistrza. Resztę, czyli to, co zabraknie, dołoży im ze swej doskonałości Jezus i dzięki temu zostaną uznani za tych, którzy zupełnie wykonali wolę Bożą. Inaczej rzecz się ma z ludźmi, którzy powstaną z grobów w Królestwie Chrystusowym. Oni będą musieli powrócić do pierwotnej, absolutnej doskonałości, jaką miał Adam przed grzechem. Będzie to wymagało wielkiej pracy i wysiłku. W tym dziele budowania zupełnego i szczerego posłuszeństwa wobec Bożego prawa ludzkość uzyska z Nieba wszelką, niezbędną pomoc.
Dlaczego Pan kazał młodzieńcowi najpierw sprzedać swoją majętność i rozdać ubogim? To polecenie miało swoje ważne uzasadnienie. Reakcja tego człowieka wskazuje na jedną z przyczyn. Młodzieniec, słysząc o warunku, jaki musi spełnić przed staniem się uczniem Pana, „odszedł zasmucony, miał bowiem wiele majętności.” Taka postawa wskazuje, że ów dostojnik żydowski był mocno przywiązany do swego majątku. Dla niego największym problemem nie było samo bogactwo, ale stosunek do niego. Pan Jezus wiedział o tym. Zdawał sobie również sprawę, że może się ono stać dla tego młodego człowieka zaporą w zupełnym oddaniu się sprawie Królestwa Niebios. Nadmierne przywiązanie i pokładanie nadziei w dobrach ziemskich można porównać do mosiężnej kuli, przykutej łańcuchem do nogi. Tak ograniczony ruchowo człowiek może się poruszać, chodzić, ale jest to niezmiernie utrudnione. Taki chód jest niezwykle wolny i czasochłonny. Trzeba często zatrzymywać się, by odpocząć i nabrać sił. Pan Jezus chciał uchronić młodzieńca od tego ciężaru, zanim ten wstąpiłby na wąską ścieżkę (Mat. 7:14)
Pięknym dla nas przykładem jest sam Chrystus. W Liście św. Pawła do braci w Filipii można przeczytać o Panu Jezusie, że „…wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom…” (Filip. 2:7) W swym przedludzkim stanie Nasz Pan, jako istota duchowa, był bardzo majętny w chwałę, cześć i dostojeństwo. Nie był jednak do tego niewolniczo przywiązany. Gdy pojawiła się potrzeba przyjścia na świat, aby zbawić ludzkość, nie zawahał się, ale „będąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali.” (2 Kor. 8:9)
- Spis treści
- 1. Młodzieniec
- 2. Strona 2
- 3. Strona 3