Mat. 6 Pater noster

#5: I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego (w. 13)

Bóg nikogo nie kusi. Dla niejednego nie jest to takie oczywiste w kontekście Modlitwy Pańskiej. Jednak choćby jeden werset zaprzecza takiej logice:

„Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą” (Jak. 1:13-14).

awet mniej bystre oko dostrzeże, że nie ma możliwości, aby Bóg, który daje swego Syna na okup za człowieka, ponieważ chce by wszyscy byli zbawieni (1 Tym. 2:5), później dążył do tego by ludzi kusić do grzechu i przyczyniać się do ich upadku. O gramatyce greckiej, historii związanej z transkrypcją greckich zwrotów celowo (teraz) pisać nie będę, szczególnie że Google na ten temat ma naprawdę wiele do powiedzenia. Nie będę też ukrywał, że przychylam się do tłumaczenia „nie opuszczaj nas w pokuszeniach”, a zacytowany Jak 1:13-14 utwierdza mnie w tym przekonaniu.

Obarczając Boga odpowiedzialnością za nasze pokusy, mamy kolejny werset, który by zadawał kłam tej tezie:

„Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść.” (1 Kor. 10:13)

Kuszący Bóg, jednocześnie wspierający nas, abyśmy z pokus wyszli zwycięsko? Toż to absurd.

Natomiast, jeśli spojrzymy na zagadnienia z punktu widzenia Boga, który pozwala, aby pewne doświadczenia na nas przyszły (w tym i pokusy) to już ujawnia nam się inny obraz. Od początku. Po co mamy doświadczenia? Po to, by okazać się godnymi złożonych przez Boga obietnic:

„Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami, Ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus.” (1 Piotra 1:6-7)

Podobną próbę przeszedł Abraham: „(…) Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic, bo teraz wiem, że boisz się Boga, gdyż nie wzbraniałeś się ofiarować mi jedynego syna swego.” (1 Mojż. 22:12), czy Hiob (Ijoba 1:22). Próba czy też liczne próby są po to, aby nasze słowa o miłości braterskiej, o przemienieniu umysłu, o naszym poświęceniu się Panu czy też rezygnacji z doczesnych ambicji, znalazły swoje miejsce w rzeczywistości. Często nie znajdują. Natomiast te wszystkie doświadczenia i kłopoty są po to, byśmy się czegoś nauczyli, coś zobaczyli, coś zrozumieli, by finalnie się zmienić. Paweł wspomina:

„Bo gdybyśmy sami siebie osądzali, nie podlegalibyśmy sądowi.” (1 Kor. 11:31)

Czym jest sąd? Czyż nie jest wyrokiem, ukazaniem prawdy? Jeśli sami z naszych doświadczeń wyciągamy wnioski, rozumiemy własne postępowanie, i – jakby naturalnie – zmieniamy swój charakter, to powyższy werset ma zastosowanie. Jeśli nie dzieje się tak, to zastosowanie ma kolejny werset:

„Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni.” (1 Kor. 11:32)

Bożym celem jest, aby ci, którzy poświęcili się Jemu na służbę, zostali wszyscy zwycięsko doprowadzeni do obiecanej nagrody. Często przez płacz i łzy, ale jak inaczej rozumieć wypalanie nas mocniejszym ogniem, aniżeli ogniem które wypala złoto (1 Piotra 1:6-7). Każdy z nas chce być blisko Pana Boga, uświadommy sobie, że ten przywilej nie jest powszechny i jak kapłani w Zakonie, aby przystąpić do służby Pańskiej przechodzili rytuał oczyszczenia, tak i my musimy przejść ten poza obrazowy rytuał, aby mieszkać w domu Ojca. I to na nasze barki została złożona odpowiedzialność za pracę nad sobą: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie; duch wprawdzie jest ochotny, ale ciało mdłe.” (Mat. 26:41)

Podziel się