Boża wola w naszym życiu

Tak jak wcześniej powiedziałem nie jest to proste. Gdy o tym myślę przypominam sobie wydarzenie z życia Apostoła Pawła, który podczas swojej ewangelizacyjnej podróży do Grecję spotkał się na Areopagu z tamtejszymi myślicielami. Słuchali go z zaciekawieniem jak opowiadał o Prawdziwym Bogu, który wszystko stworzył i któremu on sam służy. Ale słuchali do pewnego momentu. Gdy padło słowo zmartwychwstanie reakcje słuchaczy bardzo się zmieniły.

„Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych.A gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni naśmiewali się, drudzy zaś mówili: O tym będziemy cię słuchali innym razem.I tak Paweł wyszedł spośród nich.” (Dz.Ap. 17:31-33)

Podobnie jest i dzisiaj. Bardzo często trudno jest uwierzyć w coś, co jest nie materialne i na ludzki rozum niewytłumaczalne.

Ale tak jak wcześniej na podstawie Pisma Świętego wykazałem jest konieczne by pójść drogą zbawienia za Naszym Panem.

Tu właśnie wypełniają się słowa, które już wcześniej cytowałam, ale jeszcze raz je powtórzę: „Chrystus umarł za wszystkich, dlatego ci, co żyją, nie żyją już dla siebie, lecz dla niego, bo on za wszystkich poniósł śmierć i zmartwychwstał. Od tej chwili ciało nie jest miarą poznania człowieka. Jeżeli nawet kiedyś poznaliśmy Chrystusa w taki sposób, to teraz znamy go inaczej.” (2 Kor 5:15)

Znając go inaczej znamy tego, który zmartwychwstał i pragnie, abyśmy usiedli z nim do symbolicznego stołu Bożych Błogosławieństw. Potrzebny jest od nas tylko jeden gest, jedno zapewnienie, taki nasz podpis, że w to wierzymy.

Najładniej pokaże nam to jeszcze jedna historia, którą chciałbym się teraz posłużyć. Jest to znana historia dwóch uczniów zmierzających do Emaus, zapisana jest w ewangeliiŁukasza 24:1-27.

Jak pamiętacie historia strażnika więziennego pokazała nam jak może wyglądać pierwszy kontakt z Panem, gdy staje na naszej drodze i mówi: „Pójdzie do mnie wszyscy którzyście spracowani i obciążeni a ja wam dam odpocznienie.”Uczniowie idący do Emaus pokazują nam kolejne etapy w drodze za Jezusem Chrystusem. Widać jak bardzo są przygnębieni tym, co stało się w Jerozolimie, a stan ten potęguję to, że nie bardzo potrafią sobie wytłumaczyć, dlaczego tak właśnie się stało. Nie tak przecież wyobrażali sobie Królestwo Mesjasza. W jednej chwili legły w guzach ich oczekiwania i nadzieje, jakie wiązali z osobą Mistrza. Znali go przecież i słuchali jego obietnic o nowym Królestwie, które przyszedł zaprowadzić. A skończył swoje życie wisząc na krzyżu między dwoma łotrami. Nie rozumieli, dlaczego tak się zakończyło życie mesjasza – wybawiciela ich narodu z niewoli.

Dopiero nieznajomy, który się do nich przyłączył po napomnieniu ich za małą wiarę cierpliwie starał się im wytłumaczyć, dlaczego Chrystus musiał cierpieć, umrzeć i zmartwychwstać. Do tej pory znali go według ciała, aby prawdziwie uwierzyć musieli poznać Pana w sposób duchowy. Nagle wydarzyło się coś, co jest najważniejsze i najpiękniejsze w tej historii.

Jest kluczowym momentem całego tego zdarzenia. „I zbliżyli się do miasteczka, do którego zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej.I przymusili go, by został, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. I wstąpił, by zostać z nimi.” (Łuk. 24:28-29) To był gest, który odmienił ich całe życie. To jest gest, który musi wykonać każdy człowiek pragnący poznać, jaka jest naprawdę Wola Boża względem niego samego. To przymuszenie by Pan wszedł do naszego domu i z nami zajął miejsce przy stole jest wyrazem naszego pragnienia, aby zamieszkał na stałe w naszych sercach i odmienił nasze życie. By uwolnił nas od grzechu i tego całego zła, które ten grzech za sobą niesie. I chociaż dalej będziemy odczuwać ból i cierpienie, będziemy poddani tym samym biedą, co inni ludzie aż w końcu umrzemy to nie będzie to kresem naszej wędrówki, ale tak naprawdę dopiero początkiem tego, co Pan Bóg dla nas przygotował. Mając taką świadomość można już teraz w sercu posiadać Pokój Boży, który rozlewa się na wszystkie szczere i oddane Bogu serca. Często niezrozumiały dla innych, których serca napełnione są ciągłym lękiem o to, co przyniesie jutrzejszy dzień.

„A gdy zasiadł z nimi przy stole, wziąwszy chleb, pobłogosławił i rozłamawszy, podawał im.Wtedy otworzyły się ich oczy i poznali go. Lecz On znikł sprzed ich oczu.I rzekli do siebie: Czyż serce nasze nie pałało w nas, gdy mówił do nas w drodze i Pisma przed nami otwierał?” (Łuk. 24:30-32)

Wierzymy, że przed wszystkimi, których oczy się otworzyły i poznali Pana zmartwychwstałego Pan Bóg wypełnia dalej swoją wolę. Serca pałają, gdy z każdym dniem poznajemy, co Pan przez pisma do nas mówi. Wtedy zaczyna się kolejny etap wypełniającej się Bożej woli a mianowicie poświęcenie. Pan Bóg oczekuje od wszystkich, których powołał, których przez wiarę w Chrystusa zaprosi, że poświęcą się dla niego do końca życia. Będą mu wierni i posłuszni bez względu na to, co w swoim życiu przeżyją i czego doświadczą. To poświęcenie jest naszą ofiarą z naszego życia potwierdzającą, że od tego czasu w naszym życiu nie kierujemy się własną wolą, lecz wolę tego do, którego od tej chwili należymy. Jest to zarazem wezwanie na służbą trwającą do końca życia od której nie ma już odwrotu.

„Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza.A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.”(Rzym. 12:1-2)

Każdy, kto decyduje się na złożenie tej ofiary i podjęcie służby dla Chrystusa i jego Ojca powinien okazać to przed świadkami przyjmując chrzest przez całkowite zanurzenie w wodzie. Dla przyjmującego ten symbol człowieka jest to najpiękniejszy dzień w jego życiu. Gdy zanurzani w wodzie umieramy dla grzechu a podnoszeni z niej rozpoczynamy nowe życie jako wolni ludzie. Chrzest ten jest w śmierć Jezusa Chrystusa

„Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni?Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili.Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania,Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi;Kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu.Jeśli tedy umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z nim żyć będziemy,” (Rzym. 6:3-8)

Być ochrzczonym w śmierć Jezusa Chrystusa oznacza, że w pełni poddajemy się pod Bożą wolę. Może to niejednokrotnie oznaczać dla nas duże problemy, niejednokrotnie prześladowania czy kpiny od innych ludzi. I chociaż takich doświadczeń obecnie jest coraz mniej to jednak, każdy kto decyduje się na taki krok musi mieć świadomość, że podpisuje zgodę na to iż przyjmuje na siebie wszystkie doświadczenia i przeciwności które mogą przyjść na niego samego a także na jego rodzinę.

Jedno jest pewne to fakt, że w takich trudnych chwilach nie pozostajemy sami. Wolą Pana Boga było, aby wszystkim, którzy dostąpią tego aktu poświecenia ofiarować Ducha Świętego.Był to zapowiedziany przez Pana Jezusa Pocieszyciel, który miał dopomagać dzieciom Bożym w czasie ich wędrówki za Panem. Jak wierzymy jest to boży wpływ i jego moc, która pomaga nam zrozumieć jak Wola Pana wypełnia się w naszym życiu, pomaga zrozumieć słowa Pisma Świętego daje wyrozumienie proroctw a także czasu w którym żyjemy. Wkłada w nasze usta słowa uwielbienia i dziękczynienia za łaskę, którą otrzymaliśmy.

„Gdyż to łaską jesteśmy zbawieni przez wiarę i to nie jest z nas – dar to Boży jest.”(Efez 2:8)

Podpowiada co i jak mamy mówić aby było to zgodne z wolą naszego Ojca. Jest też pocieszycielem w chwilach trudnych, kiedy doświadczenia są tak duże, że sami nie bylibyśmy w stanie sobie z nimi poradzić. To właśnie Duch Święty daje nam siłę do działania i sprawia, że każdego dnia odczuwamy kontakt z naszym Ojcem i jego Synem.

Posiadając tak wielki dar musimy mieć także świadomość, że powinniśmy dbać o to by w nas się rozwijał, gdyż brak naszego zaangażowania może go skutecznie zagasić. To właśnie dzięki niemu potrafimy modlić się do Pana Boga. Pan Bóg życzy sobie od nas żebyśmy z nim nieustannie rozmawiali, chce z nami mieć kontakt. To powinno wejść nam w nawyk podobny do tego, o którym mówiłem przy okazji czytania biblii. I nie zawsze chodzi tu o tą szczególnie wyznaczoną chwilę, gdy zamykamy się modląc w samotności do Ojca, ale także na kierowaniu naszych myśli do niego w trakcie naszych codziennych czynności.

Na początku modlitwy Pańskiej Pan Jezus upoważnił nas do tego byśmy do Pana Boga zwracali się jak do naszego Ojca a to daje nam prawo i przywilej przychodzić do Niego z wszystkimi sprawami naszego życia. Nie tylko z kłopotami i smutkami, ale także z radościami i osiągnięciami duchowego rozwoju.

A podsumowaniem tego niech będą słowa: „Zawsze się radujcie.Bez przestanku się módlcie.Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was,Ducha nie gaście.Proroctw nie lekceważcie.Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie.” (1 Tes. 5:16-21)

Podziel się