Ćwiczenia z instruktorem
Powiedziałem, że pobożność jest z drugiej strony mody. Powiedziałem też za apostołem Pawłem, że pobożność do wszystkiego jest przydatna. Oznacza to tyle, że poza rozważaniami teologicznymi pobożność jest nauką również, a może lepiej byłoby powiedzieć przede wszystkim, praktyczną. I jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, pobożność nie przychodzi sama lecz wymaga ciężkiej pracy i świadomego wysiłku. Wymaga zmagań z samym sobą i ze swoim wnętrzem – nazwijmy go tu po prostu charakterem. Przypomina mi się jedna przeczytana historia, którą warto wspomnieć przy tym temacie.
Jest na świecie jedna konstrukcja, wykonana ręka ludzką, której nie może się równać nic innego. Ponad 7000km długości, do 8m wysokości i 6m szerokości. Powstawała ponad 20 stuleci. Przy jej budowie pracowało w szczytowych momentach ponad 60% społeczeństwa. Tą konstrukcją był i jest wielki mur chiński. Miał on chronić wschodnie plemiona przed najeźdźcami z zachodnich części Azji. Idea wydaje się być słuszna, zwłaszcza, że wielkość muru skutecznie mogłaby chronić przed takimi atakami. Jednak już w pierwszym stuleciu istnienia muru został on trzykrotnie sforsowany, a chroniące się za nim plemiona ograbione. Co zawiodło? Czy okazał się za mało solidny? Czy ktoś potrafił go sforsować? Nie. Najeźdźcy przekupili strażników w bramach i bez przeszkód najechali na chronione tereny. Błąd popełniony został nie w konstrukcji muru, a w dbałości o charaktery strażników. Cóż więc możemy nauczyć się z tej opowiastki? Morał jest prosty. O naszej sile nie świadczy to czym się otaczamy, ile mamy przyjaciół wpływowych, jakie majątki i stan naszego konta, ale nasz wewnętrzny, duchowy człowiek. O naszej sile świadczy nasz charakter.
Apostoł Paweł w analizowanym 4 rozdziale listu do Tymoteusza tak rozpoczyna swoją lekcję o pobożności (wer. 7-8) „Odrzucaj natomiast światowe i babskie baśnie! Sam zaś ćwicz się w pobożności! Bo ćwiczenie cielesne nie na wiele się przyda; pobożność zaś przydatna jest do wszystkiego”. A więc w pobożności należy się ćwiczyć. Pytanie tylko jak? Każdy z nas wie na czym polegają ćwiczenia cielesne. Jest wiele podręczników i miejsc gdzie można ćwiczyć. Wielu jest też instruktorów którzy radzą jak ćwiczyć, żeby było to bezpieczne, które partie ciała najlepiej rozwijać i jakimi ćwiczeniami. Są nawet programy telewizyjne, które zachęcają do wspólnych wysiłków. To wszystko mamy i wiemy, że ćwiczenia wymagają pracy i potu. Jak jest zatem z ćwiczeniem naszej pobożności? Apostoł poucza nas, że przynosi ono lepsze rezultaty od tych ćwiczeń fizycznych. Ale czy ćwiczymy naszą pobożność? Czy mamy jakieś programy w telewizji, które by nas do tego motywowały? Czy są przewodniki lub instruktorzy od pobożności w naszym otoczeniu? Zapewne niewielu. A jednak jest jeden podręcznik i jest kilku instruktorów którzy go pisali. Biblia, bo o niej mowa, i wielu jej autorów skrupulatnie notowało słowa Boże które mają nam dzisiaj pomóc w codziennych ćwiczeniach. Poszukajmy więc co mają nam do powiedzenia, i od czego radzą zacząć.
Apostoł Paweł – pierwszy instruktor pobożności
Pobożność należy ćwiczyć po pewnych wstępnych przygotowaniach. Apostoł Paweł w1 liście do Tymoteusza 4:7 pisze: „Odrzucaj natomiast światowe i babskie baśnie!”. Inny instruktor, apostoł Jakub w swoim liście w 1 rozdziale i ostatnim wersecie mówi, żeby zachować „siebie samego nieskalanym od wpływów świata”. Ćwiczenia w pobożności należy zatem wykonywać w pewnym poczuciu odłączenia i zaniechania. Inaczej mówiąc – w poczuciu świętości.
Tak przygotowani możemy rozpoczynać ćwiczenia. I już na samym wstępie pojawia się pierwsze, o którym już wcześniej mówiliśmy. Apostoł Paweł zachęca nas do pobożnego życia w rodzinie. Choć wydaje się to naturalne i łatwe, to jednak dzisiaj wcale tak nie musi być. Okazuje się, że dobre życie rodzinne wymaga od nas pewnego wysiłku. Czasy się zmieniły i teraz, gdy młodzi ludzie są lepiej wykształceni od rodziców, gdy mają lepsze wynagrodzenia, więcej obowiązków, dłużej pracują to nie jest pierwszym odruchem, aby swój czas poświęcać rodzinie. A zwłaszcza rodzicom i dziadkom, bo czasu brakuje nawet dla żony, męża i dzieci. Ale słowa apostolskie brzmią mocno i nieprzejednanie – należy nauczyć się żyć pobożnie, właściwie oddawać cześć w rodzinie, bo to podoba się Bogu! Pierwsze trudne ćwiczenia samego siebie w pobożności.
W innym miejscu listu do Tymoteusza, 3 rozdziale a 1 i 2 wersecie apostoł tak pisze:„Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością.” Pozornie temat inny, bo mówiący o modlitwie, a jednak apostoł Paweł nawiązuje też do pobożności. Co chciał przekazać Tymoteuszowi mówiąc te słowa? Myślę, że zachęcał go, aby oddawać właściwą cześć tym którzy rządzą, aby wstawiać się nawet za nimi w modlitwie, bo dzięki nim, choć czasem nam się to niezbyt podoba, panuje względny ład i porządek na świecie. Dzięki nim możemy spokojnie żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i z Biblią. A przecież nie musiało by tak być. Przecież mógłby panować chaos i bezprawie, gdzie zmuszani bylibyśmy do rzeczy niegodnych naszych duchowych ambicji. Dlatego tym bardziej trzeba z pokorą i właściwą czcią poddać się tym rygorom jakie na nas nakładają dzisiejsi, często niezbyt prawi władcy. Każdy z nas wie jak trudna jest to sztuka, zwłaszcza jak ma się czasem odrębne zdania, lub po prostu traktuje się dany przepis jako niedorzeczny. A jednak trzeba się ugiąć i poddać tej władzy. Trzeba pracować nad swoim charakterem i okazywać pokorę. To drugie z ćwiczeń nad swoją pobożnością.
Apostoł Paweł wylicza trzecie ćwiczenie, także w liście do Tymoteusza. Rozdział 6wersety 6-8 „Wielkim zaś zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!”. Jedno z trudniejszych ćwiczeń w naszym życiu. Każdy z nas ma skłonność do narzekania i niezadowolenia. Zarabiamy za mało, czasu mamy za mało, domy mamy za małe, samochody za stare. Chcemy ciągle mieć więcej i lepiej. Chcemy wiedzieć więcej, więc szkolimy się i uczymy. Nic to zresztą dziwnego, bo taki jest świat wokół nas. Taka jest moda. Człowiek musi się dzisiaj rozwijać, bo inaczej straci. Dlatego wciągamy się w wir zależności finansowych, żeby sprostać tym wymaganiom. Tak dzisiaj trzeba. A apostoł mówi, żebyśmy zrobili inaczej niż każe świat. Inaczej, czyli nie bez wysiłku. Bo trzeba nauczyć się jak poprzestawać na małym, jak być zadowolonym ze stanu w jakim się znajdujemy, a nie walczyć bez opamiętania o coraz większe dobra. Trzeba prawdziwie pokazać, że skarbem przy którym jest nasze serce są sprawy Boże a nie nasz własny dom i firma. Być może powiesz, że jesteś od tego wolny i żadnej pracy już nie musisz wykonać, że jesteś tu tylko przechodniem, a ojczyzną twoją jest niebo. Pozwól więc, że zapytam cię o jedno. Gdyby teraz przyszedł tu mistrz z Nazaretu, tak jak kiedyś przyszedł nad morze powołać pierwszych uczniów, czy poszedłbyś za nim? Powiesz: „tak, poszedłbym”. Też bym tak powiedział. Ale zaraz bym pomyślał… a przecież mam zaciągnięty kredyt na mieszkanie i auto. Co będzie jak zostawię pracę? Przecież nie będę miał z czego spłacać. Za rok, za dwa upomną się o swoje i przyjdzie komornik albo trafię do więzienia. Nie mogę teraz tego zostawić. Pójdę jak tylko skończę spłacać. Czy tak byś też kalkulował? Czy nie tak jesteśmy właśnie związani z tym światem? Łańcuchami zależności finansowych, którymi sami daliśmy się spętać? Tak dzisiaj mówi świat. Przecież to nic takiego wiązać się umowami z firmą, bankiem i innymi instytucjami. A jednak nie na tym ma polegać nasza pobożność. Nie tak chciałby Bóg. Jezus powiedział: nie troszczcie się zbytnio o ten świat, bo Bóg was wszystkim potrzebnym do życia obdarzy. Mówi – „o małowierni”. Tak, w tej kwestii jesteśmy małowierni. Bardziej przekonuje nas gotówka na koncie niż te kilka zdań o liliach polnych. Trudne to i mozolne ćwiczenie w pobożności.
Apostoł Jakub – czyli o tym co na zewnątrz
Innym, wspominanym już tutaj instruktorem pobożności może być apostoł Jakub. W swoim liście w 1 rozdziale mówi on tak: „Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata”. Tutaj Biblia tysiąclecia używa słowa religijność, choć w greckim oryginale jest słowo Treskeia – które oznacza kultowość, ceremoniały lub obrzędy. I nie jest to dziwne, gdyż pobożność czy religijność ma związek z tym co widać na zewnątrz – pewnymi obrzędami lub rytuałami. Wielu z nas ma skłonność do tego aby pobożność było widać przez chodzenie na niedzielne nabożeństwa, ładny strój odświętny, umyty samochód. Jednak prawdziwa religijność i nasze wysiłki powinny iść w kierunku pomocy innym a nie inwestowaniu w swój wygląd. Pomoc przysłowiowym, a i nie tylko, sierotom i wdowom powinna być naszą zewnętrzną formą pobożności, naszym codziennym rytuałem i obrzędem, który pieczołowicie kultywujemy. I to nie jest dzieło jednego dnia, ani tygodnia. To praca całego życia w poświęceniu dla innych. To ciężkie i systematyczne ćwiczenie siebie samego w pobożności.
Do wszystkiego przydatna
Często mówimy, że jak coś jest do wszystkiego to tak naprawdę jest do niczego. Często ogólniki nie niosą w sobie żadnej treści. Tak nie jest z pobożnością. Bo ta, niesie w sobie rzecz najcenniejszą – obietnicę życia tu i teraz oraz w przyszłości. Wszystko pozostaje w naszych rękach. Czy będziemy wystarczająco wytrwali aby codziennie ćwiczyć się w pobożności? Czy będziemy w stanie oderwać się od mody dzisiejszego świata i iść pod prąd? Czy będziemy kiedyś żyć?
- Spis treści
- 1. Pobożność – niemodna ale praktyczna
- 2. Strona 2