Mat.4: Na Pustyni

Co to znaczy, że „Duch” zaprowadził Jezusa? Otóż każdy ten, który chrzci się, tak jak to nakazał Jezus (Mat. 28:19), otrzymuje Ducha Św. Otrzymanie Ducha jest równoznaczne z wieloma czynnikami, o których możemy przeczytać dość obszernie m.in. w lista Ap. Pawła, a które możemy określić wspólnym pojęciem – Nowego Stworzenia: „Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezka nic nie waży, ani nieobrzezka, ale nowe stworzenie” (Gal. 6:15). Co przez to należy rozumieć? Nowe Stworzenie to nic innego jak istota duchowa, która wykształca się w nas właśnie od momentu chrztu. Jest to nowa wola (zgodna z wolą Bożą, a wolę tą możemy poznać z lektury Pisma Świętego), nowe priorytety (zmiana sposobu myślenia), zerwanie z grzechem (zaprzestanie grzeszenia, dogadzania sobie), służba Bogu (czyli jedyny cel życia chrześcijanina). Zdaję sobie sprawę, że nie ujmuję tego zagadnienia w całości – nie sposób tego zrobić w jednym zdaniu – ale po określeniu tych najbardziej wyrazistych cech, możemy zacząć próbować zastanawiać się nad sensem czytanych wersetów.

Nowe Stworzenie, to człowiek, który dobrowolnie oddał się Bogu na służbę – stał się Bożą własnością, a więc oczywiste jest to, że dozwala na to, aby Bóg miał realny wpływ na jego życie. Nie powinien nas dziwić tym samym fakt, że „Duch” (czyli Bóg za pomocą Ducha Św.) zrodził w sercu Jezusa potrzebę udania się na pustynię. Mimo to, cel wydaje się dziwny: czy Bóg chciał kusić Jezusa, czy chciał aby Jezus upadł lub zaparł się wiary? Nonsens! Otóż, największym naszym przeciwnikiem – mam tu na myśli ludzi ochrzczonych (nowych stworzeń), jesteśmy my sami, a raczej nasze ciała. Pamiętajmy, że chrzcząc się wybieramy nie to co cielesne, ale to co duchowe. Wybór naszego umysłu jest zrozumiały – wybieramy życie wieczne, tylko ważne jest teraz to, że nasze ciała są nadal cielesne i nasza grzeszna wola w żadnym wypadku nie chce poddać się Bożemu Prawu. A to co cielesne jest równoznacznie kojarzone z grzechem. Rodzimy się grzesznikami, poprzez dziedziczenie grzechu, który popełnił Adam. Ten grzech prowadzi człowieka do zepsucia: „(…) albowiem myśl serca człowieczego zła jest od młodości jego(…)” (1 Moj. 8:21). Związku z tym, życie chrześcijan jest ‘obarczone’ – choć nie wiem czy to właściwe słowo – walką z naszym ciałem, tzn. z przyzwyczajeniami, skłonnościami, pożądliwościami, pokusami. Walka z tymi skłonnościami to próba, na którą jesteśmy wystawienie na tym padole łez: „Żaden, gdy bywa kuszony, niech nie mówi: Od Boga kuszony bywam; bo Bóg nie może kuszony być we złem, a sam nikogo nie kusi. Ale każdy bywa kuszony, gdy od swoich własnych pożądliwości bywa pociągniony i przynęcony. Zatem pożądliwość począwszy, rodzi grzech, a grzech będąc wykonany, rodzi śmierć” (Jak. 1:13-15). Oczywiście, jak to w życiu bywa, czasem zwyciężamy czasem przegrywamy (upadamy), ale ważne jest to, aby w Bogu trwać przez cały czas i w przypadku grzechu zwrócić się do Boga z prośbą o przebaczenie.

Kiedy czytamy zatem o tym, że Jezus miał być kuszony na pustyni, to wiedzmy, że chodzi tu o wystawienie Jezusa na próbę – czy okaże się wierny. Na takie próby jesteśmy i my wystawiani. Jednakże, te pokusy nie były bezpośrednio od Boga. Pan Bóg dozwolił tylko, aby szatan miał troszkę większe pole do działania. Taka sytuacja miała już miejsce w dziejach Biblijnych, choć zilustrowana jest na innym przykładzie, Joba. „Rzekł Pan do szatana: Czy zwróciłeś uwagę na mojego sługę, Joba? Bo nie ma mu równego na ziemi. Mąż to nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego. Na to szatan odpowiedział Panu, mówiąc: Czy za darmo jest Job tak bogobojny? Czy Ty nie otoczyłeś go zewsząd opieką wraz z jego domem i wszystkim, co ma? Błogosławiłeś sprawie jego rąk i jego dobytek rozmnożył się w kraju. Lecz wyciągnij tylko rękę i dotknij tego, co ma; czy nie będzie ci w oczy złorzeczył? Na to rzekł Pan do szatana: Oto wszystko, co ma, jest w twojej mocy, tylko jego nie dotykaj! I odszedł szatan sprzed oblicza Pana” (Job. 1:8-12). Wydaje mi się, że sytuację z Mat. 4:1-11, możemy w pewnym stopniu nazwać analogiczną.

Jezus nie przebywał na pustyni kilkanaście godzin, ale zdecydowanie dłużej: „A gdy pościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, wówczas łaknął” (Mat. 4:2). Jezus na pustyni nie przebywał czekając na chwilę pokuszenia. On ten czas z pewnością odpowiednio wykorzystał. Modlitwa i analiza swojej misji – z duchowego punktu widzenia – wydaje się być najbardziej prawdopodobna. Czterdziestodniowa społeczność z Bogiem w pewnym momencie została jakby przerwana poprzez okazanie słabości: „wówczas łaknął”. Słabość nie jest powodem odrzucenia nas przez Boga, ale słabość jest furtką, przez którą szatan ma do nas dostęp i próbuje nas zwieść. Jak wspomniałem powyżej, źródła pokus nie wynikały z celowego działania Bożego, ale z wykorzystania atrybutów jakie posiadał Jezus – pamiętajmy, że był doskonałym człowiekiem. Jakie zatem to były atrybuty? Moc czynienia cudów, szczególna opieka ze strony Boga oraz władza.

Podziel się