Mat.3: Chrzest

Chrzest możemy określić mianem publicznego wyznania wiary, ale mimo to nie jest on dla ludzi (tzn. dla poklasku). Jest on wynikiem wewnętrznych przemian w sercu człowieka. Tak czyniła cała okolica nadjordańska, tak też uczynił Jezus. Ale była w Izraelu spora grupa ludzi, którzy tak naprawdę nie byli wierzącymi z potrzeby serca, ale w istocie dla ludzi i ich poklasku. Jezus w późniejszych rozdziałach ewangelii Mateusza wspomina o tych przypadkach. Biblia określa ich najczęściej jako faryzeuszy i saduceuszy, gdyż właśnie przedstawiciele tych dwóch stronnictw tym niechlubnym postępowanie się wyróżniali. Dwa stronnictwa, które robiły wszystko aby się podobać ludziom, następnie  Bogu. Gdy Jan chrzcił i oni pojawili się nad Jordanem. Jednakże Jan wiedział co to są za ludzie i znał ich prawdziwe postępowanie. Bez zbędnych słów, powiedział im prawdę prosto w oczy: „A gdy ujrzał wielu faryzeuszów i saduceuszów, przychodzących do chrztu, rzekł do nich: Plemię żmijowe, kto was ostrzegł przed przyszłym gniewem? Wydawajcie więc owoc godny upamiętania; Niech wam się nie zdaje, że możecie wmawiać w siebie: Ojca mamy Abrahama; powiadam wam bowiem, że Bóg może z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi” (Mat. 3:7-9).

Ich postawa wynikała w dużej mierze z ich samolubnego światopoglądu. Byli oni potomkami Abrahama, uważali więc, że wszystkie obietnice prawnie i dziedzicznie im się należą. Obiecana nagroda jest kwestią czasu. Dlatego nie skupiali się na swej pobożności w taki sposób, jak to powinno się robić, a pełni wyniosłości i pychy chcieli podobać się ludziom. Przychodząc do Jana nad Jordan dali wyraz przyznania słuszności naukom głoszonym przez Jana. Mimo to, przyszli się chrzcić nie w celu zmiany swego życia, ale aby widziano ich i określano te dwa stronnictwa mianem bogobojnych. Jan znając ich intencje nie mógł nie powiedzieć im prawdy:„Wydawajcie więc owoc godny upamiętania”. Takie wezwanie daje do myślenia tym bardziej, im częściej mówi się o „końcu”: kto was ostrzegł przed przyszłym gniewem?. I dalej: „A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień wrzucone”(Mat. 3:10).

Podobne słowa wypowiedział sam Jezus: „Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem; Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” (Jan. 15:2-6). Co mieli na myśli Jan Chrzciciel i Jezus z Nazaretu? Otóż, dla Boga nie jest ważne pochodzenie, genealogia, ale indywidualna relacja człowieka z Bogiem. To człowiek musi zaprzeć się samego siebie, zrezygnować z wygód współczesnego świata i podążać drogą poświęcenia do Boga. Kiedy czytamy o wydawaniu owocu, to wiedzmy, że mowa jest przede wszystkim o efektach zmiany naszych charakterów i przyzwyczajeń. W myśl powyższych wersetów, Ci którzy faktycznie pracować nad sobą nie będą i nie wybiorą odpowiednich priorytetów, staną się odbiorcami słów jakie zostały skierowane do faryzeuszy i saduceuszy, dla których pobożność miała znaczenie tylko w zewnętrznych przejawach. Takiej postawy Bóg nie pochwala w żadnym stopniu.

Jan rozwija zagadnienie szczerości postępowania tłumacząc, że jego chrzest jest ku upamiętaniu. Potwierdza to tym samym te słowa o którym pisałem nieco powyżej. Ludzie dochodzili do wniosku, że coś w ich życiu jest nie tak i postanawiali się zmienić. Pełnia prób, jaka przychodziła – i przychodzi po dziś dzień na wiernych Bożych – była związana ze chrztem, który nie był udzielany przez Jana, ale tylko i wyłącznie za sprawą Jezusa: „Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mat. 3:11).

Początek dziejów Apostolskich zanotował pierwszy chrzest Duchem Św.: „A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał” (Dz. Ap. 2:1-4). „Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w jedno ciało – czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni, i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem” (1 Kor. 12:13). Chrzest Duchem nie umożliwia tylko ‘mówienia językami’, ale jest realnym wpływem Bożym na nasze życie. Jest swoistym spoiwem, które łączy z sobą wiernych Pańskich w Lud Boży.

Nikodem w rozmowie z Jezusem dowiedział się jaki wpływ na człowieka ma Duch Święty: „Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha” (Jan. 3:8). O ile chrzest Duchem do zrozumienia na początku dla wielu ludzi jest problematyczny o tyle chrzest ogniem już nie, gdyż jest to w symboliczny sposób powiedziane o doświadczeniach, które mają przyjść na tych, którzy zdecydowali się iść za Jezusem. „Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, Ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili” (1 Piotr. 4:12-13). Właśnie poprzez te dwa chrzty jest wybierany już ponad dwa tysiące lat Pański Lud: „W ręku jego jest wiejadło, by oczyścić klepisko[cały lud] swoje, i zbierze pszenicę[szczerze oddanych] swoją do spichlerza, lecz plewy[fałszywie pobożnych] spali w ogniu nieugaszonym” (Mat. 3:12).

Mateusz cały czas, szuka potwierdzeń w swoich relacjach i dowodów na to, że ten pogardzany przez ogół Izraela Nazyrejczyk jest Synem Bożym. Ostatnie dwa wersety, wprawiają w zdumienie współcześnie czytających Pismo Święte, gdyż wydarzenie jakie miały miejsce wskazują na dwie rzeczy. Chrzest jest konieczny, aby stać się sługą Bożym, oraz Jezus jest Synem Bożym mającym potwierdzenie z Niebios: „A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim. I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem” (Mat. 3:16-17).

Podziel się