Mat.2: Egipt

Jest ono ciężkie do zinterpretowania dosłownie w znaczeniu wspomnianej rzezi. Otóż geneza słów proroka Jeremiasza ma na myśli uprowadzenie Izraelitów do niewoli Babilońskiej, tym samym symboliczna Rachela (żona Jakuba) uważa swoje dzieci za stracone. Dosłownego wypełnienia tych słów nie powinniśmy się doszukiwać, gdyż mogło by to być uznane za nadinterpretacje. Dlatego szukając odniesienia jakim kierował się Mateusz, należy uwzględnić wielką tragedię. U Jeremiasza był płacz ze względu na symboliczną ‘śmierć’ swoich dzieci (potomków Jakuba) jaką było uprowadzenie do niewoli. I W Betlejem był płacz ze względu już na dosłowną śmierć dzieci, również potomków Jakuba. Co Mateusz miał na myśli? Istnieje przekonanie, że autor Ewangelii chciał zwrócić szczególną uwagę na fakt śmierci i rozpaczy jaka będzie towarzyszyła Jezusowi w późniejszych dziejach. Po za tym, zauważmy, że takie postępowanie Heroda, świadczy o swoistym odrzuceniu Mesjasza – to samo miało miejsce przez całe życie Jezusa. Wpierw przełożeni ludu próbowali Go o coś oskarżyć, aby się Go pozbyć, a później niemalże cały naród od Jezusa się odwrócił. W tych trzech wersetach jest wskazanie, jakie to życie miało czekać Mesjasza. Mateusz chcąc podkreślić to czytelnikowi, odwołuje się do proroctwa, aby tym samym temu zagadnieniu poświęcić w rozważaniach troszkę więcej czasu.

HerodIstnieje przypuszczenie, że Herod mógł wiedzieć, iż Jezus nie został zabity. Przypuszczenie to poparte jest tym, że Józef był w Egipcie z rodziną kilka lat, dopiero po tych latach, kiedy Herod umarł Józef mógł bezpiecznie wrócić do Egiptu. I tu znów nie zastąpionym wydaje się być anioł, który jako wysłannik Boga kieruje Józefem, zapewniając im tym samym maksimum bezpieczeństwa. „A gdy Herod umarł, oto anioł Pański ukazał się we śnie Józefowi w Egipcie, mówiąc: Wstań, weź dziecię oraz matkę jego i idź do ziemi izraelskiej, zmarli bowiem ci, którzy nastawali na życie dziecięcia. Wstał więc, wziął dziecię oraz matkę jego i powrócił do ziemi izraelskiej” (Mat. 2:19-21). Być może Józef chciał wrócić do Betlejem. Mateusz nie precyzuje tego, pojęcie ‘ziemia izraelska’ świadczy jedynie o tym, że wraca do Kanaanu. Tym samym spełnia się proroctwo o którym wspominałem już na samym początku: „(…) Egiptu wezwałem syna mego” (Mat. 2:15). Z opisu zawartego w dalszych wersetach przekonujemy się, że Józef musiał zmienić swoje plany i zamieszkać w miejscu w którym nie planował. „Ale gdy usłyszał, że Archelaus króluje w Judei po ojcu swoim, Herodzie, bał się tam iść, ostrzeżony jednak we śnie, udał się w strony Galilei. A przyszedłszy tam, zamieszkał w mieście zwanym Nazaret, aby się spełniło, co powiedziano przez proroków, iż Nazarejczykiem nazwany będzie” (Mat. 2:22-23).

Syn Heroda, Archelaus wpisał się w historię jako król bardziej bezwzględny i okrutniejszy niż jego ojciec. Zrozumiała jest wątpliwość jaka zrodziła się w sercu Józefa, jednak i w tym przypadku, nie jest on pozostawiony sam sobie. Jak czytamy, został on ostrzeżony i pokierowany w śnie do Galilei, do miasta Nazaret i tam zamieszkał w raz z rodziną. Tym samym, Jezus, chociaż był Betlejemczykiem, tak naprawdę był znany jaka Nazareńczyk. A wszystko podyktowane jest proroctwami.

„I wyrośnie różdżka z pnia Isajego, a pęd z jego korzeni wyda owoc” (Izaj. 11:1), „Wyrósł bowiem przed nim jako latorośl i jako korzeń z suchej ziemi. Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy, i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać” (Izaj. 53:2), „Oto idą dni – mówi Pan – że wzbudzę Dawidowi sprawiedliwą latorośl: Będzie panował jako król i mądrze postępował; i będzie stosował prawo i sprawiedliwość na ziemi” (Jer. 23:5), „Słuchaj więc, arcykapłanie Jozue, ty i twoi towarzysze, którzy siedzą przed tobą. Są oni mężami dobrej zapowiedzi, że oto Ja przywiodę swego sługę, Latorośl” (Zach. 3:8).

Zasadnicze pytanie: gdzie w tym wszystkim jest mowa o miejscu zamieszkania, czyli o Nazarecie? I tutaj znowu ci, którzy nie czytają Biblii w oryginale mają problem z dostrzeżeniem porównań. Otóż zauważmy, że w tym miejscu jest użyty pewien chwyt słowotwórczy w języku hebrajskim. Sytuacja podobna jak w przypadku omawianego już przez nas wersetu z Mat. 1:17 i liczby czternastu pokoleń. Tutaj także jest coś w tym stylu. W zacytowanych powyżej wersetach przejawia się cały czas jedno słowo: Latorośl. Po hebrajsku latorośl to ‘NeCeR’. Tym samym pragnę zauważyć, że rdzeń tego słowa to NCR. Po hebrajsku miasto Nazaret prawdopodobnie również pochodzi z rdzenia ‘NCR’, a nazarejczyk znaczy po hebrajsku ‘NoCRI’. Tym samym możemy zauważyć, jakie to specyficzne nawiązanie słowotwórcze między dwoma pozornie odległymi słowami: Latorośl i Nazaret. Dla Żyda czytające tekst Mateusza, przy założeniu, że jego znajomość proroctw dotyczących Mesjasza, była naprawdę znikoma, owy dowód był bardzo wyrazisty i dobitny.

Poza tym, zamieszkanie w Nazarecie miało też swój wymiar społeczny. Otóż Nazaret jak i cała Galilea, były to tereny o bardzo złej reputacji. Człowiek pochodzący, z Nazaretu nie mógł powiedzieć, że jest ‘wysokiego rodu’. Jego pochodzenie było jednym z najniższych w strukturach społecznych Izraela. Jezus mógł by się pochwalić wysokim pochodzeniem, urodził się przecież w Betlejem (Mieście Króla Dawida). Bóg jednak umieszcza go w Nazarecie, aby tym samym Jezus nie był uważany za wielkiego według ciała, ale według ducha i usposobienia. Ap. Paweł w jednym ze swoich listów wspomina o tym zagadnieniu: „Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, Ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, I to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, Aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym” (1 Kor. 1:26-29). Takimi kategoriami myśli Bóg i te kryterium w pełni spełniał Jezus. Nie miał on bogactwa, nie szczycił się swym pochodzeniem, co powodowało, że nie miał wielu przyjaciół, ale to wszystko nic nie znaczyło, gdyż po swojej stronie miał Boga, który nie patrzył na to co zewnętrzne, ale na to co wewnątrz serca człowieka się dzieje. „Ale Pan rzekł do Samuela: Nie patrz na jego wygląd i na jego wysoki wzrost; nie uważam go za godnego. Albowiem Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce” (1 Sam. 16:7).

Podziel się