Ciekawą lekcją z historii prorokini Miriam jest moment, kiedy Mojżesz wprowadza do obozu swoją żonę Sypporę:
„(…) Ja, Jetro, twój teść, przybyłem do ciebie z żoną twoją i z obu jej synami. Wtedy Mojżesz wyszedł na spotkanie swego teścia, pokłonił się i ucałował go i wypytywali jeden drugiego o powodzenie, po czym weszli do namiotu.” (2 Mojż. 18:6-7).
Ta sytuacja była radością dla Mojżesza i Aarona, ale niekoniecznie dla samej Miriam. Miriam jako prorokini, liderka wśród kobiet, siostra Mojżesza i Aarona, bez większych wątpliwości była, znana, wpływowa i w pewnym stopniu znacząca w całym narodzie Izraelskim. Pojawienie się Syppory, czyli żony Mojżesza, mogło odłożyć siostrę Mojżesza na dalszy plan i mogła stracić na znaczeniu.
W takiej sytuacji stan serca nigdy nie jest komunikowany wprost i Miriam absolutnie nie dała po sobie poznać i dać do zrozumienia, że martwi się, iż straci na znaczeniu. Jej stan serca, był opakowany w inne sprawy, by pod pozorem troski i wiary, przemycić swoją cielesność.
„Wtedy Miriam i Aaron zaczęli wypowiadać się przeciw Mojżeszowi z powodu żony, Kuszytki, którą pojął, gdyż pojął za żonę Kuszytkę. I mówili: Czy tylko przez Mojżesza przemawiał Pan? Czy także przez nas nie przemawia? A Pan to usłyszał.” (4 Mojż. 12:1-2)
Miriam z Aaronem nagle zaczęli podważać znaczenie Mojżesza – a przecież widzieli wydarzenia znad Morza Czerwonego – i podważali współegzystowanie w narodzie Izraelskim Syppory z narodu Kusz, a przecież Izrael wychodzący z Egiptu, wyszedł także z innymi obcymi ludami, które między Izraelitami się osiedliły (2 Mojż. 12:38).
Zauważmy jaki był powód oskarżenia, a co było oskarżeniem. Powodem oskarżenia była żona Kuszytka. Przedmiotem oskarżenia był prym jaki wiódł Mojżesz w byciu bezpośrednim prorokiem Bożym. Salomon zauważył, że
„Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną.” (Przyp. 16:18)
i tak też było z Miriam.
Zauważmy też sam fakt interwencji Pana Boga, który ukarał tylko Miriam. Daje to nam podstawy sądzić, że inicjatorką tego buntu w gronie rodziny była Miriam. Już raz Aaron przyłożył rękę do buntu Izraela pozwalając na ulanie cielca, a jego tłumaczenie jasno wskazuje, że chociaż był arcykapłanem, to jednak presja otoczenia była bardzo silna i jej uległ (2 Mojż. 31:21-25). Istnieje prawdopodobieństwo, że uległ też Miriam, i poparł ją. W przypadku historii z cielcem, jak i buntu Bóg nie ukarał Aarona, co możemy rozumieć jako słabość charakteru, nad którą Bóg się zmiłował, jednak Miriam, jako inicjatorka podważania decyzji Bożych względem Mojżesza, została ukarana.
Ap. Paweł przestrzega:
„Nie bądźmy chciwi próżnej chwały, jedni drugich drażniąc, jedni drugim zazdroszcząc.” (Gal. 5:26)
Chwała u ludzi z pozoru jest dobra. Na zewnątrz kojarzona jest z władzą i uznaniem czy autorytetem, jednak w rzeczywistości jest ciężarem i dużą odpowiedzialnością. Możemy sądzić, że Miriam nie zabiegała o współudział w odpowiedzialności za Izraela, ale właśnie o ujęcie jej w osobach znaczących i mających „coś” do powiedzenia na forum. Zwracanie uwagi tylko na uznanie, ma swój „faryzejski” fundament:
„Lubią też pierwsze miejsce na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach, I pozdrowienia na rynkach, i tytułowanie ich przez ludzi: Rabbi.” (Mat. 23:6-7)
Zazdrość jest wypadkową naszego niezadowolenia panującego w sercu. Jeśli zazdrościmy, to znaczy, że nie cieszymy się z tego co mamy, chcemy więcej, a tym samym obecny dar Boży jaki mamy, odrzucamy. Zazdrość panująca w sercu jest jasnym dowodem naszej cielesności:
„Jeszcze bowiem cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie?” (1 Kor. 3:3)
Posiadanie zazdrości w sercu i pozwalanie jej by była, jest nie tylko czymś złym, ale ma bezpośrednie przełożenie na nasz rozwój duchowy:
„Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: (…) zazdrość (…)” (Gal. 5:19-20)
Jeżeli w naszym sercu jest miejsce na uczynki ciała, to nie łudźmy się, że w naszym sercu będzie miejsce na uczynki ducha.
Władza i przywileje od zawsze były zmorą chrześcijan i wielu bezpowrotnie upadło na tym doświadczeniu. Uznanie u ludzi jest niejednokrotnie celem dla wielu chrześcijan i dotknęło nawet naśladowców Jezusa:
„I przybyli do Kafarnaum. A będąc w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? A oni milczeli, bo rozmawiali między sobą w drodze o tym, kto z nich jest największy. I usiadłszy, przywołał dwunastu i rzekł im: Jeśli ktoś chce być pierwszy, niechaj stanie się ze wszystkich ostatnim i sługą wszystkich.” (Mar. 9:33-35)
Pan Jezus jasno wskazał priorytety. Dla ludzi tego świata kluczowym jest bycie numerem jeden. Dla naśladowców Jezusa, najważniejszym jest to, by usługiwać wszystkim i nie żądać udziału w ludzkiej chwale. Niestety realia są współcześnie inne. I chociaż jest to problem dość powszechny, nie możemy mu folgować lub lekceważyć jego znaczenia w naszym życiu – o ile jesteśmy na to podani i czujemy się niedoceniani przez innych.