Historia Miriam: Troska o słabych

Pełen rozwój chrześcijańskiego charakteru może mieć miejsce tylko wtedy, kiedy dostarcza się naszemu „zadatkowi ducha” wszystkiego, co potrzebne do rozwoju. Nie tylko modlitwa, nie tylko wiedza biblijna, ale także doświadczona wiara jest potrzebna, by Nowe Stworzenie mogło rozwijać się w pełni. To właśnie doświadczenie wiary (a nie sama w sobie wiara) ma przełożenie na kolejne elementy duchowego rozwoju, jak czytamy:

„Wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, Wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków.” (Jak. 1:3-4)

Bez wątpienia wiara narodu Izraela w Egipcie była doświadczona. Doświadczona wiara z jednej strony utwierdzała ich w obietnicy danej Abrahamowi, a z drugiej strony popychała do heroicznych – pełnych wiary – uczynków. Jako wzór możemy przypomnieć sobie dwie kobiety, które mimo ciążącego ludzkiego zagrożenia, w pełni zawierzyły – wbrew strachowi – Bogu:

„Wtedy król egipski rzekł do położnych hebrajskich, z których jedna nazywała się Szifra, a druga Pua, Mówiąc: Gdy będziecie przy porodach niewiast hebrajskich, uważajcie, co się rodzi: Jeżeli rodzi się chłopiec, zabijcie go, a jeżeli dziewczynka, niech zostanie przy życiu. Lecz położne bały się Boga i nie czyniły tak, jak im nakazał król egipski, ale pozostawiały chłopców przy życiu. A Bóg nagradzał te położne dobrym powodzeniem, lud zaś rozmnażał się i potężniał. A ponieważ położne bały się Boga, obdarzył je rodzinami.” (2 Mojż. 1:15-17; 20-21)

Czy Szifirze i Puii było łatwo przeciwstawić się faraonowi? Absolutnie nie! Z pewnością były przerażone konsekwencjami, kiedy ich postępowanie ujrzy światło dzienne. Czy jednak te położne, miały większą wiarę niż strach? Bez wątpienia tak. Podobne priorytety rządziły w domu rodzinnym Mojżesza:

„Przez wiarę był Mojżesz po narodzeniu ukrywany przez rodziców swoich w ciągu trzech miesięcy, ponieważ widzieli, iż dziecię było śliczne, i nie ulękli się rozkazu królewskiego.” (Hebr. 11:23)

W tym samym duchu rosła Miriam, widząc że ówcześni „ludzie tego świata” postępują niegodziwie, a ci, których serca są przepełnione bojaźnią Pańską, postępują odpowiednio słusznie – zgodnie z wolą Wiekuistego.

W tamtym czasie, ci którzy byli dojrzali w wierze, musieli pocieszać słabych w wierze i ochronić najmniejszych. Zgromadzenie, które składa się z poszczególnych członków „klasy nóg”, będące silnym i stabilnym w wierze, nie może zapominać, że w jego szeregach są też i tacy, którzy są szczerze oddani Panu, ale ze względu na różne trudności jakie przeżywają są słabi. Ta słabość wiary może być krótka lub nawet bardzo długa w czasie. Tym bardziej każdy poświęcony, który jest „silny w wierze”, winien mieć na uwadze swoje obowiązki z tego wynikające:

„A my, którzy jesteśmy mocni, winniśmy wziąć na siebie ułomności słabych, a nie mieć upodobania w sobie samych.” (Rzym. 15:1)

Nie można lekceważyć słabości innych i zostawiać ich samym sobie. Oczywiście łatwiej jest skupić się na sobie, ale polecenie apostolskie jest jasne: mamy być z braćmi z ich chwilach pokoju i przede wszystkim niepokoju.

Bardzo szeroko na temat słabości wiary członków Ludu Bożego rozpisał się ap. Paweł w Rzym. 14 rozdziale, który zaczyna tak:

„A słabego w wierze przyjmujcie, nie wdając się w ocenę jego poglądów.” (Rzym. 14:1)

Werset ten jest szeroko interpretowany, a czasem nawet nadinterpretowany, ponieważ wiele wypowiedzi skupia się na pierwszych słowach, zapominając o całości rozdziału, a nawet innych fragmentach. Prawdą jest, że apostoł Paweł przestrzega przed lekceważeniem słabości innych. Podstawowy fundament wynika z tego, że jedni są bardziej rozwinięci (np. w doktrynie i uczynkach), a inni mniej:

„Lecz nie wszyscy mają właściwe poznanie; niektórzy bowiem, przyzwyczajeni dotąd do bałwochwalstwa, spożywają mięso jako składane w ofierze bałwanom i sumienie ich z natury słabe, kala się. Zapewne, pokarm nie zbliża nas do Boga, gdyż nic nie tracimy, jeśli nie jemy, i nic nie zyskujemy, jeśli jemy. Baczcie jednak, aby ta wolność wasza nie stała się zgorszeniem dla słabych.” (1 Kor. 8:7-9)

Kiedy ap. Paweł mówi o tym, że „nie wszyscy mają właściwe poznanie” to ma na myśli członków zgromadzenia w Koryncie, którzy jeszcze nie uwolnili się od pewnych rytuałów w swoich sumieniach. Ap. Paweł przestrzega by nie lekceważyć tych postaw i zwraca uwagę, że duchowe rozwinięcie silnych w wierze, może przyczynić się do braku możliwości duchowego rozwinięcia się słabych w wierze:

„I tak przyczyni się twoje poznanie do zguby człowieka słabego, brata, za którego Chrystus umarł.” (1 Kor. 8:11)

Czy zatem pragmatyczne milczenie i omijanie tematów kontrowersyjnych jest słusznym rozwiązaniem? Byłoby to nadużyciem. Paweł w swoich listach nie uczy wprowadzania tematów tabu, o których dla dobra ogółu nie powinno się rozmawiać między braćmi. Paweł pisząc słowa o słabych w wierze, czy to do Rzymian czy do Koryntian, uczy właściwego podejścia: pełnego miłości, szacunku i bojaźni Pańskiej. Jednak podkreśla, że obowiązki napominania – w razie potrzeby – nie ustają, tylko mają mieć pełen miłości braterskiej charakter:

„Szanujcie ich i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy. Zachowujcie pokój między sobą. Wzywamy was też, bracia, napominajcie niesfornych, pocieszajcie bojaźliwych, podtrzymujcie słabych, bądźcie wielkoduszni wobec wszystkich.” (1 Tes. 5:13-14)

Paweł kierując rady zborownikom w Tesalonice zwraca uwagę, że tym którym napomnienia się należą, to należy to czynić, jednak bez względu na zachowanie innych, należy wobec wszystkich okazać wielkoduszność. Galatom radzi podobnie, aby czynić napomnienie bez względnie, ale nie można dać się porwać negatywnym uczuciom do współbrata, ale czynić to we właściwy sposób:

„Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony.” (Gal. 6:1)

Wbrew powszechnych interpretacji, nauczanie apostolskie nie sprowadza się do kwestii czy słabych w wierze napominać czy też nie, ale do tego, by to robić, ale we właściwy sposób.

Nasza współodpowiedzialność za siebie nawzajem przed Bogiem, nie może ujść naszej uwadze:

„Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy.” (Gal. 6:2)

Czasami jednak można wyczytać pewien dualizm pojęć, kiedy to ap. Paweł z jednej strony wzywa do troski, a z drugiej strony otwarcie krytykuje, nawet z imienia, wręcz wzywa do wykluczenia (1 Kor. 5:2) Z pomocą przychodzi nam przykład opieki nad wdowami, do której nawołuje Paweł, ale z zastrzeżeniem:

„Otaczaj szacunkiem wdowy, które rzeczywiście są wdowami.” (1 Tym. 5:3)

Tym samym – w kwestii słabych w wierze – należy rozróżnić tych, którzy rzeczywiście są słabi, a tych którzy są słabi, jakby na skutek własnych zaniedbań:

„Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej (…)” (Hebr. 5:12)

Umiejętność odpowiedniego rozsądzenia spraw i podejścia, leży bez wątpienia po stronie „silnych”. A aby być silnym, wspomniana wcześniej wypróbowana wiara, wydaje się być kluczowym składnikiem charakteru poświęconego człowieka. W ten sposób, nawet 10-letnia Miriam, zapewne pełna strachu, umiała go przezwyciężyć i w trosce za niemowlęciem iść brzegiem Nilu, by w pewnej chwili, z odwagą i sercem pełnym Ducha Świętego odezwać się do córki faraona:

„(…) Czy mam pójść i zawołać ci kobietę, mamkę hebrajską, by ci karmiła to dziecko? I rzekła do niej córka faraona: Idź! Dziewczyna poszła i zawołała matkę dziecka.” (2 Mojż. 2:7-8)

Miriam, mimo że bardzo mała, już wtedy miała w sobie poczucie troski o młodszego brata. Tym bardziej i „silni w wierze” powinni otaczać troską „słabych w wierze”.

Podziel się