„Lecz dawniej, gdy nie znaliście Boga, służyliście tym, którzy z natury bogami nie są”– Gal. 4:2
31 października to dla Amerykanów i Irlandczyków okazja do spektakularnej zabawy. Halloween to irlandzkie święto narodowe z celtyckim rodowodem. Przybyło do Stanów Zjednoczonych wraz z irlandzkimi imigrantami w latach czterdziestych XIX wieku.
W przeszłości katolicka msza odprawiana w dniu „Wszystkich Świętych” była nazywana „Allhallowmas”, a wieczór przed („e’en”) „Allhallow e’en”, po czym nazwa ta skrócona została do „Halloween”.
Tego wieczoru w oknach wystawia się podświetlone od środka dynie, wydrążone w kształt upiornej twarzy z oczami i ustami o wyszczerzonych zębiskach. Na ulice miast wylegają tłumy młodych ludzi, którzy chodząc od domu do domu stukają do drzwi. Trzeba dać im słodycze, bo inaczej zaczną wyczyniać psoty, czasem dotkliwe dla tych, którzy tę „tradycję” zignorują. Dzieci i nastolatkowie przebrani są za duchy zmarłych, demony, czarownice oraz inne straszne istoty, typowe dla współczesnej popkultury: potwór Frankensteina, najeźdźcy z kosmosu, wilkołaki, zombie itd.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku, Halloween trafiło do Polski za sprawą nauczycieli języka angielskiego. Od tamtej pory wzrasta zainteresowanie kulturą i zwyczajami plemion celtyckich. Źródłem fascynacji Celtami może być ich tajemnicze pochodzenie, barwność folkloru i oryginalność legend. Celebrowanie Halloween powoli zyskuje zwolenników, zwłaszcza wśród dorosłych mieszkańców większych miast. Bale kostiumowe czy maratony horrorów organizują często kluby i puby. Ich wnętrza zyskują mroczny wygląd, a w ich menu znajdziemy dania o nazwach niczym z książki kucharskiej czarownicy.
Jednakże Halloween ma o wiele starszy, mroczny rodowód. Było to najważniejsze święto starożytnego ludu Celtów – Samhain (z gaelickiego słowa, które jest wymawiane „Sow-Inn”, które oznacza „koniec lata”). Dnia 31 października i 1 listopada świętowano koniec starego roku i początek nowego, a także koniec lata i pierwszy dzień zimy.
Celtyccy druidzi, którzy byli kapłanami, mędrcami, wróżbitami, a także medykami, między innymi składali krwawe ofiary, zależnie od intencji, określonym bogom.
Noc z 31 października na 1 listopada była jednym z najważniejszych celtyckich świąt. Do tego czasu należało zakończyć wszelkie czynności w gospodarstwie, spędzić bydło i dokonać uboju zwierząt przeznaczonych na zimowe zapasy, rozliczyć wszystkie należności. A ponieważ wierzono, że stary rok kończy się o zmroku, a nowy rozpoczyna ze świtem, to tych kilka nocnych godzin – zdaniem Celtów – nie należących ani do starego, ani też do nowego roku, zdawało się stanowić „czas poza czasem”. Wierzono, że tej nocy ciemności zwyciężają słabnące słońce.
Dlatego Celtowie czuli się bezbronni, ponieważ wierzyli, że tej nocy otwiera się „granica” pomiędzy światami: żywych i umarłych (zaświatami). Więc duchy zmarłych ludzi i demony mogą przechodzić do świata ludzi żywych. Duchy złych ludzi, którzy umarli w tym roku, przemienione w zwierzęta, błąkają się po świecie, by zadość uczynić za wyrządzone im niegodziwości.
Aby uchronić się przed duchami, Celtowie wygaszali w domach paleniska, przebierali się w skóry dopiero co zabitych zwierząt. Udawali, że są krwawymi widmami, potworami i przechodzili z wioski do wioski z nadzieją, że napotkane duchy pomyślą, że oni także są jednymi z nich i nie zrobią im nic złego.
Jak wcześniej wspomniałem, w nocy z 31 października na 1 listopada, amerykańskie dzieci przebierają się w dziwaczne, często straszne ubiory. Zbierają się w grupy i chodzą od domu do domu. Pukają do drzwi i domagają się słodyczy; jeśli ich nie otrzymają, wówczas straszą gospodarzy, że zrobią psikusa.
Zwyczaj ten, nazywany „trick or treat” („cukierek albo psikus”) może się wywodzić z wczesnego średniowiecza. W dniu „Wszystkich Świętych” (1 listopada), ówcześni chrześcijanie chodzili z wioski do wioski, prosząc o „ciasto dla duszy” – chleb z rodzynkami. Ofiarodawcom obiecywali, że pomodlą się za dusze ich bliskich zmarłych.
Ale ten obyczaj jest jeszcze starszy. Obok „uwolnionych” tej nocy duchów zmarłych ludzi i demonów, po wszystkich zakątkach kraju Celtów wędrowali także druidzi. Gdy przyszli do jakiegoś domu, zmuszali domowników, by ci dali im poczęstunek lub młodą dziewczynę na rytualną ofiarę. Gdy dostali to, czego zażądali, to pozostawiali na progu wydrążoną rzepę lub ludzką czaszkę z płonącą wewnątrz świecą. Miał to być znak dla duchów, by stąd odeszły, bowiem mieszkańcy tego domostwa uczcili Samhain. Jeżeli nie otrzymali, to zostawiali znak, by duchy przybyły i ukarały „skąpych” domowników.
Duchom zmarłych ludzi, które nie miały złych zamiarów oraz druidom, pozostawiano przed domami różne smakołyki i jedzenie. A na szczytach wzniesień palono ogniska, by ich światłem i ciepłem wzmocnić słabnące słońce, by walczyło z ciemnością i chłodem, oraz by pomóc duchom opuścić zamieszkałe przez ludzi miejsca.
W te dni składano także ofiary ze zwierząt, by bóstwa były łaskawe w czasie nadchodzącej zimy. Czy wśród składanych ofiar byli także ludzie? Tak, ponieważ odkrycia archeologów potwierdzają pisemne relacje dziejopisarzy. Np. cesarz rzymski Cezar opisuje „wiklinowe figury ogromnych rozmiarów [immani magnitudine simulacra], które wypełniano żywymi ludźmi i podpalano”.
Celtowie często ścinali głowy poległym bądź wziętym podczas wojny do niewoli wrogom, ponieważ byli przekonani, że dusza mieszka w głowie człowieka. Naczelnicy plemion eksponowali te „trofea” na słupach lub na ołtarzach. Wierzyli, że posiadają wtedy władzę nad ich duszami i mogą korzystać z ich mądrości w sprawach dotyczących polityki, rolnictwa lub społeczności plemiennej.
W świetle powyższych informacji widzimy, że Halloween to nie jest zwykłe, śmieszne, atrakcyjne i komercyjne anglosaskie święto, lecz powrót do kultu celtyckiego. Odprawiane trzy tysiące lat temu rytuały zostały dostosowane do naszych realiów.
Po 835 roku, pod wpływem chrześcijaństwa, zwyczaj ten zaczął zanikać, gdy uroczystość „Wszystkich Świętych” została przeniesiona z miesiąca maj na 1 listopada.
Niepokojące jest to, że rytuały związane z Halloween, te rzeczywiste historycznie lub urojone, są celebrowane przez wszelkiego rodzaju okultystyczne i satanistyczne ruchy, a produkowane w ogromnych ilościach horrory zawierają coraz bardziej realistyczne, wymyślne i okrutne sceny, w których coraz wierniej są odtwarzane starożytne rytuały, także te ze składaniem ofiar ze zwierząt czy ludzi. Niejednokrotnie takie filmy stają się instrukcjami dla okultystów i satanistów, a okrutne sceny naśladowane bywają przez rzeczywistych morderców. Po okresie Halloween masowo są porzucane „niepotrzebne” zwierzęta: czarne koty i białe króliczki. Amerykańskie statystyki odnotowują zwiększoną w tym czasie liczbę wypadków komunikacyjnych oraz zaginionych dzieci i zwierząt.
Dziwi fakt, że tak dużo osób, które deklarują, że są chrześcijanami, bierze osobisty udział w zabawach (rytuałach) związanych z Halloween, które mają bezsprzecznie pogańskie korzenie. Jednakże zarobek uzyskiwany przez producentów przebrań, rekwizytów, dyń, restauratorów i inne związane z tym osoby, jest tak duży, że nie nagłaśnia się jego niewygodnych aspektów.
Najlepszym komentarzem i podsumowaniem naszego tematu niech będą wersety Słowa Bożego, które pokazują, jaki stosunek do praktyk związanych z tym świętem ma sam Pan Bóg:
3 Mojż. 19:26,28-31 – Nie będziecie wróżyć ani czarować. Nie będziecie na znak żałoby po zmarłym czynić nacięć na ciele swoim ani nakłuwać napisów na skórze swojej; Jam jest Pan. Nie będziesz hańbił twojej córki, nakłaniając ją do nierządu, aby kraj nie stał się nierządny i pełny rozpusty. Nie będziecie się zwracać do wywoływaczy duchów ani do wróżbitów. Nie wypytujcie ich, bo staniecie się przez nich nieczystymi; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym.
3 Mojż. 20:2 – Powiedz do synów izraelskich: Ktokolwiek z synów izraelskich i z obcych przybyszów mieszkających w Izraelu odda kogoś ze swego potomstwa Molochowi, poniesie śmierć; miejscowa ludność ukamienuje go.
2 Kron. 33:6 – Synów oddał na spalenie w Dolinie Syna Chinnomowego, oddawał się wróżbiarstwu, czarom i gusłom, ustanowił wywoływaczy duchów i wróżbitów, wiele złego czynił w oczach Pana, drażniąc go.